Zdjęcie - Polska Akcja Humanitarna |
W świetle powyższych wydarzeń postanowiłem opublikować list jaki otrzymałem od kolegi w sprawie pomocy dla sześciu Syryjczyków, którzy dzięki fundacji Estera przylecieli do Polski.
Witajcie,
przed chwilą czytałem czytania na jutrzejszą niedzielę, gdy doszedłem do
mocnych słów z II czytania:
„Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie.” (List Jakuba)
Pomyślałem, że muszę w końcu do Was napisać.
12 lipca 2015 przyjęliśmy rodzinę uciekinierów z Syrii:
Adel (70 l) - ojciec i dziadek całej rodziny; niezwykle serdeczny i
pokorny; chodzi codziennie ze mną na Msze poranne.
Salwa (65 l) - żona Adela; dba o cały dom; wstaje o 5.00 i wspaniale gotuje.
Mimoz (35 l) - ich syn kawaler; bardzo pogodny - dusza towarzystwa;
dzieciaki go uwielbiają.
Toni i Carmen (40 i 27 l) - małżeństwo; Toni brat Mimoza, wraz z synkiem
- Adelem (3,5 l) dojechali 26 lipca.
Mieszkali w mieście Hims (trzecim co do wielkości mieście Syrii), które
jako jedno z pierwszych zostało całkowicie zniszczone przez IS.
Mieli piękny dom z dużym sadem (Adel miał ponad 100 jabłonek i nie może
przejść obojętnie obok drzewa owocowego teraz).
Byli rodziną zamożną i wykształconą - Adel był dyrektorem szkoły.
Z Hims schronili się w Damaszku, gdzie przez 4 lata czekali z nadzieją
na rozwój zdarzeń - niestety było coraz gorzej.
Gdy dzięki pomocy Polskiej fundacji Estera pojawiła się okazja legalnej
"ucieczki" z Syrii przylecieli pierwszym (i na razie jedynym)
transportem do Polski.
Zadeklarowaliśmy użyczenie im mieszkania, które stało puste po Eli
mamie, wraz z jego utrzymaniem; a także troskę i utrzymanie ich
wszystkich aż do czasu usamodzielnienia się.
Mieszkają w szóstkę w małej kawalerce w Oławie, w której są bardzo
szczęśliwi, ale mamy nadzieję, że na dniach uda się przeprowadzić
Toniego i Carmen z małym Adelem do osobnego mieszkania w Oławie.
Próbujemy załatwić miejsce w przedszkolu dla Adela. Mimoz, Toni i Carmen
niedługo rozpoczną kurs języka polskiego we Wrocławiu. Carmen nie
skończyła studiów romanistyki w Syrii, może uda się tutaj - we Wrocławiu.
Chcieliby też bardzo podjąć pracę, ale dopóki nie uzyskają statusu
uchodźcy nie mogą nigdzie dostać legalnej pracy.
Bardzo pokochali Polskę i Oławę (!) i realnie patrząc raczej nastawiają
się na "ułożenie sobie życia tutaj". Staramy się im w tym pomóc jak możemy. Bardzo wiele osób już nas wspiera w tej pomocy - za co bardzo dziękujemy.
O każdym z Was - zanim dołączyłem do adresatów tego maila - długo
myślałem: z jednej strony nie chcąc urazić/zawracać głowy, a z drugiej
strony wiem, że każdy z Was przynajmniej z szacunkiem przeczyta jego treść.
Wdzięczni będziemy za pomoc modlitewną - za tą konkretną rodzinę, a
także za wszystkich ludzi, którzy muszą uciekać ze swojego kraju. To co
się dzieje - każdego dnia, każdej nocy, na morzu i na torach, w tirach i
na zamykanych granicach - to tragedie... to bliźni... to sam Chrystus...
No i sedno - potrzebujemy wsparcia finansowego - nie ukrywamy.
Utrzymanie tych mieszkań, podstawowych warunków godnego życia naszych
Syryjczyków to ok. 3 tysiące zł miesięcznie.
Teraz dojdą kolejne wydatki: przedszkole, dojazdy na kurs języka; idzie
jesień, zima....Próbujemy w parafiach, instytucjach państwowych - może nie mamy wprawy, wszystko idzie powoli.
Tak pomyślałem - gdyby niektórzy z Was mogli nas wesprzeć - najlepiej
regularnie, co miesiąc nawet małą kwotą, np. 20, 50, 100 zł to byłaby to
dla nas duża pomoc. Wszelkie inne formy też - jakieś zbędne rzeczy, ciuchy, a może ktoś
mógłby upiec ciasto i ich odwiedzić w Oławie, albo zabrać i pokazać ZOO
we Wrocławiu...
Zacząłem od Listu Jakuba, który właśnie przeczytałem - kończę na pieśni
która cały ten list mi towarzyszyła - hymn ŚDM z refrenem "Błogosławieni
Miłosierni albowiem oni miłosierdzia dostąpią".
W załączniku rodzina w komplecie - miejsce zapewne poznajecie :-)
--
la pace,
Tomek W.
Osoby chętne wesprzeć, w jakikolwiek sposób, rodzinę z Syrii proszę o kontakt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz